wtorek, 29 września 2015

Inwentarz.

Dziś będzie krótki wpis o zwierzętach które razem z nami zamieszkują nasze gospodarstwo.
Wpis będzie krótki bo zwierząt jest mało,tak jak pisałem w poprzednich wpisach do tej pory skupialiśmy się na remoncie i przystosowaniu domu aby się w nim wygodnie mieszkało, o gospodarstwie nie mieliśmy czasu myśleć.
Plany jakiegokolwiek wykorzystania 1ha  pod uprawę lub hodowle pojawiły się dopiero w tym roku, min dlatego powstał ten blog aby udokumentować starania dwójki mieszczuchów próbujących przywrócić życie opuszczonemu od dawna gospodarstwu.

Przegląd zwierząt zacznę od Kici bo już pojawiła się na zdjęciach na blogu.
Znalazłem ją na stacji kolejowej trzy miesiące temu, była taka malutka że myśleliśmy że jest za młoda aby przeżyć bez mamy ale nasze obawy na szczęście się nie potwierdziły.
Kiciusia jest kotem domowo podwórkowym, prawie całe dnie lubi spędzać na zewnątrz (ciekawe czy zmieni się to w zimie) z przerwami na jedzenie i wylegiwanie się na naszym łóżku w sypialni. Na noc zawsze wraca do domu, gdy kiedyś zapomnieliśmy ją wpuścić wieczorem do domu była obrażona przez cały następny dzień.

sobota, 19 września 2015

Trudne początki.


Powszechnie wiadomo początki są najtrudniejsze a później jest już tylko trudniej :)
Do naszego zdewastowanego gospodarstwa wprowadziliśmy się we wrześniu i od razu zabraliśmy się za doprowadzanie domu do względnego ładu. Ponieważ od sześciu lat nikt tam nie mieszkał roboty było ponad miarę a czasu do zimy niewiele.
Musieliśmy się zmierzyć np. z przeciekającym dachem, nieszczelnymi oknami i rozsadzonymi przez mróz grzejnikami. Wszystkie sprzęty AGD i RTF można było co najwyżej na złom wywieść, zdecydowaliśmy się zostawić tylko kuchnie gazową bo jako jedyna "działała" (na kupno wszystkich sprzętów nie wystarczyło pieniędzy) ale wymieniliśmy ją najszybciej jak się dało bo jej użytkowanie groziło katastrofą.
Gdy uporaliśmy się ze sprzątaniem rzeczy po Beaty dziadkach i bałaganu i zniszczeń powstałych prze sześć lat odświeżyliśmy wszystkie pomieszczenia które zamierzaliśmy na początku używać za pomocą białej farby (bo jest najtańsza) do pomalowania kuchni i pokoju użyliśmy farbki/pigmentu który dolewa się do białej farby aby nadać jej kolor.
Do umeblowania mieszkania użyliśmy część mebli które zostały po dziadkach, część ja przywiozłem, część Beata. Efekt końcowy był "oryginalny", styl czysto paczworkowy :)

Przygotowanie do pierwszej zimy.

Przy pierwszych oględzinach zauważyłem że do zimy trzeba będzie się solidnie przygotować, samo kupno opału i nacięcia drzewa nie wystarczy.
Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to popękane grzejniki i okna w bardzo złym stanie.
Grzejniki do wymiany były trzy, jeden żeliwny grzejnik udało mi się "skombinować" a dwa stalowe płytowe musiałem kupić. Okna były w fatalnym stanie ale na wymianę nie mogliśmy sobie pozwolić więc za pomocą ogromnej ilości uszczelek, silikonu i pianki montażowej zacząłem je łatać. Efekt wizualny pozostawiał wiele do życzenia ale przynajmniej nie wiało. W dwóch pokojach zlikwidowałem po jednym oknie (w każdym pokoju były po dwa okna, obecnie tylko w salonie) jedno okno wychodziło na północ, drugie na zachód więc i światła przez nie za dużo nie wpadało a pokoje były nie ustawne.
Przy naprawie dachu (w kilku miejscach przeciekał :P ) zauważyłem bardzo poważny problem, strop nad mieszkaniem był niczym nieocieplony, a na poddaszu panowała w przybliżeniu temperatura zewnętrzna.

wtorek, 8 września 2015

Początek, czyli o czym będzie ten blog.




Blog ten będzie o mojej drodze do bycia wolnym.
Pojęcie wolności ewoluowało u mnie przez ostatnie kilka lat od czasu kiedy przestał mi się podobać tradycyjny model życia. Ale definicja która pasowała by do wszystkich tych lat to że wolność to brak przymusu, możliwość dokonywania wyborów. Jeżeli chcę pracować to pracuje, mogę sobie wybrać prace ciekawszą i w lepszych warunkach ale gorzej płatną, mam ochotę jechać jechać na miesiąc do Hiszpanii to jadę. Zycie zgodnie z naturą, żaden problem!
Przez cały okres gdy zacząłem marzyć o wolności wiedziałem, że  bycie wolnym to swobodne dokonywanie najważniejszych wyborów życiowych.
W pierwszym etapie (jeszcze na studiach) chciałem jak najszybciej znaleźć dobrze płatną prace najlepiej na etacie byłem przekonany że to da mi wolność. Miałem wtedy wtłoczony do głowie tradycyjny model życia,
-skończ studia, znajdź dobrze płatną prace na etacie bo to daje stabilizacje, kup dobry samochód na kredyt  ożeń się, kup dom/mieszkanie na kredyt, pracuj aż do emerytury aby wszystko spłacić i w końcu zacznij na prawdę żyć na emeryturze...    Naprawdę wierzyłem że taki model życia może dać szczęście.
Prace dobrą znalazłem jako asystent projektanta instalacji wewnętrznych w budynkach (woda, ścieki, centralne ogrzewanie, deszczówka, gaz itd.) zacząłem zarabiać ogromne jak dla studenta pieniądze (2000zł netto :P ) i zacząłem je szybko wydawać głównie na gadżety i przyjemności. Dalej było prosto im więcej zarabiałem tym więcej wydawałem, typowy wyścig szczurów. Na szczęście szybko zdałem sobie sprawę że takie życie nie daje mi szczęścia i czułem że brakuje mi wolności (byłem uwiązany do pracy).
W między czasie trafiłem na książkę Roberta Kiyosakiego "Bogaty ojciec, biedny ojciec"  i zafascynowałem się tematem wolności finansowej, zacząłem pochłaniać publikacje na ten temat w ogromnych ilościach i uznałem że to jest styl życia dla mnie. Ograniczyłem wydatki niemal do zera, bardzo szybko udało mi się odkładać ponad połowę pensji, kolejnym krokiem była nauka inwestowania która trwała bardzo długo i kosztowała mnie sporo nerwów i jeszcze więcej pieniędzy (po początkowych sukcesach zacząłem tracić a straty były spektakularne) na szczęście przyszło opamiętanie, życie udowodniło mi w sposób nie pozostawiający żadnych złudzeń, że ogromne zyski z inwestycji to tylko mrzonki dla naiwnych.
Ale przecież istnieją inwestorzy którzy zarabiają na swoje życie,  po przeczytaniu kilku poważnych książek napisanych przez poważnych inwestorów (np "Inwestowanie w jednej lekcji" prof. Marka Skousena), lub o poważnych inwestorach (Benjamin Graham "Inteligentny inwestor") zrozumiałem że myliłem inwestowanie ze spekulacją. Spróbowałem jeszcze raz i mimo że zyski nie są tak spektakularne jak w moich mrzonkach to udaje mi się pobić zyski lokat bankowych kilkukrotnie.
W tym momencie poczułem jak piękna może być wolność (jeszcze jej nie osiągnąłem ale przedsmak jest kapitalny) poczucie że mam oszczędności powoduje że nie stresuje się utratą pracy a dodatkowe zyski z inwestycji pozwoliły mi zmniejszyć etat do 4/5 (pracuje 4 dni w tygodniu) i od dwóch lat brać w wakacje miesięczny bezpłatny urlop.
Nadal zamierzam inwestować wolne środki, chociaż ostatnio (zgodnie z sugestią z książki prof. Marka Skousena) przesuwam swoje zainteresowania z giełdy na realny biznes, rok temu za znaczną część oszczędności kupiłem udziały w spółce deweloperskiej. W ten sposób mam zamiar inwestować większą część nadwyżek.
Ale bynajmniej nie o inwestycjach będzie ten blog, inwestowanie jest tylko sposobem na przybliżenie celu jakim jest wolność.
Wolność finansowa jest bardzo ważna bo o ile spokojniej można żyć, wiedząc, że nie jesteśmy już uzależnieni od wynagrodzenia za wykonywaną prace, od humoru szefa, dlatego nadal będę dążył aby ją osiągnąć. Ale wolność finansowa to nie wszystko...