środa, 18 listopada 2015

Kurza dieta.

Dziś napisze (a właściwie pokaże) czym odżywiają się moje kury.
Ponieważ zaplanowałem stworzyć kurzy raj docelowo dla 50 kur o czym pisałem we wpisach "Grzebalisko - królestwo kur" i "Pomysł na gospodarstwo" to i dieta musi być na najwyższym poziomie.
We wpisie "Nowi mieszkańcy" pisałem że na początek kupiłem 22 kury i jednego koguta rasy Leghorn, 5 kur które znoszą już jaja i 17 które zaczną się nieść wczesną wiosną ale hodowla się trochę skurczyła jedna młoda kura zdechła (od początku mi się nie podobała była mniejsza niż reszta i dziwnie nastroszona) i pięć sprzedałem. Na wiosnę zamierzam powiększyć stado o własne kurczęta ale o budowie inkubatora i samym pierwszym kluciu napisze w trakcie.




Obecnie kury mogą korzystać z całej "rolnej" części działki więc same sobie znajdują większość pożywienia,
dodatkowo cały czas w kurniku mają do dyspozycji wodę i pszenice z kukurydzą. Oprócz tego raz w tygodniu gotuje im coś extra.






Używam wszystkich warzyw i owoców jakie mam w ogrodzie, dodatkowo wszystkie resztki, obierki itd...
Kury zieleniny na razie mają pod dostatkiem ale gotuje im pokrojoną pokrzywę, liście buraków, mleczu.




Pokruszone skorupki są doskonałym źródłem wapnia. Czerstwe pieczywo jest bardzo tanie ale należy go stosować jako dodatek w umiarkowanych ilościach.






Oczywiście przy wszystkich pracach mam chętnych pomocników :)




Do gotowanej karmy dodaje pęczak lub kasze jęczmienną aby kury chętniej ją zjadły :)








Gotowa karma może nie wygląda zbyt estetycznie ale kurom smakuje a to jest chyba najważniejsze.
Widoczna na zdjęciu  prowizoryczna konstrukcja uniemożliwia kurom łażenie po pokarmie i rozgrzebywanie go.






Oprócz pokarmu gotowanego podaje moim kurom surowe warzywa i owoce drobno rozdrobnione za pomocą miksera według własnego pomysłu.

W czasie jesieni jest pod dostatkiem pokarmu dla kur, w czasie zimy będę musiał więcej wysiłku włożyć w wymyśleniem pokarmu dla kur aby nie musiały żyć na samej pszenicy i gotowanych ziemniakach. W tym roku nie jestem do zimy przygotowany (dlatego min. sprzedałem część kur) udało mi się tylko ususzyć wystarczającą ilość pokrzywy i zrobić jedną beczkę kiszonki, na następną bardziej się postaram. Na pewno wsadzę dużo buraków i kapusty, na zimę będzie w sam raz. Mam całą zimę aby się nad tym zastanowić.




poniedziałek, 9 listopada 2015

Będzie wino i nie tylko...

Będzie wino to i zima będzie trochę przyjemniejsza :)
Ale zanim zima przyjdzie jest jeszcze masa rzeczy do zrobienia,
W sobotę wykopałem marchew, pietruszkę i buraki i przygotowałem grządki na wiosnę, na początku nawiozłem zgrabionych wcześniej liści, popiołu z  kominka (liście zakwaszają glebę a węgiel drzewny ją odkwasza ) i moją tegoroczną tajną broń czyli kurzak. Grzęda dla kur wybudowana według pomysłu zaprezentowanego we wpisie "Pomysł na gospodarstwo" w części "Budowa kurnika" spisuje się rewelacyjnie, sprząta się ją (pozyskując kurzak) w bardzo prosty sposób po prostu ściągam nawóz za pomocą gracki do wiadra. 30% dotychczasowego warzywniaka już przekopałem, reszta czeka aż kury naprodukują nową porcje nawozu.
Kolejną rzeczą która mnie teraz absorbuje jest karczowanie starego sadu, przygotowuje miejsce na wybieg dla kurzej młodzieży i przy okazji drewno na następną zimę :)

Ale dzisiejszy wpis ma być nie o przekopywaniu czy karczowaniu tylko o alkoholu :)
W tym roku postanowiłem przygotować trochę różnego rodzaju win i nalewek.
Wszystko zaczęło się niewinnie od przygotowania w 3 litrowym słoju nalewki z czarnej porzeczki,
później nastawiłem jeszcze nalewkę z wiśni a później....
Ale po kolei, od początku.



czwartek, 29 października 2015

Grzebalisko - królestwo kur

Wymyśliłem sobie że jajka od moich kur muszą być lepszej jakości niż te dostępne na rynku jaja ekologiczne.
W tym celu postanowiłem zapewnić im bardzo dobre warunki (kurzy raj) zróżnicowaną dietę z dużą ilością zieleniny (napisze o tym następny wpis) i ogromny wybieg z którego będą mogły korzystać kiedy im przyjdzie na to ochota :)
Należy pamiętać, (jak podaje pani Z. Dubiska w książce "Chów kur") że na jedną kurę trzeba wygospodarować min 10m2 powierzchni wybiegu, ja postanowiłem zapewnić moim kurą dużo więcej przestrzeni.
Obecnie mogą korzystać z całej "rolnej" części działki ale na wiosnę i latem robiły by za dużo szkód w warzywniku i będą miały wtedy do dyspozycji "tylko" grzebalisko.

Przed przystąpieniem do ogradzania musiałem najpierw posprzątać i wykarczować teren (przez dekadę ręka ludzka nie ingerowała w ten kawałek działki). 



Powyższe zdjęcie przedstawia już w miarę ogarnięty teren. Wybieg został usytuowany za stodołą w której kryje się kurnik (o budowie kurnika pisałem we wpisie "Pomysł na gospodarstwo").

niedziela, 25 października 2015

Koniec lata.

Mimo że astronomiczne lato skończyło się miesiąc temu pogoda długo nas rozpieszczała i jesień nie mogła się  u nas długo rozgościć, ale w końcu jej się to udało.
Lato to zdecydowanie moja ulubiona pora roku, ale nie ma się co obrażać że się w końcu poddało i na dobre zagościła jesień (za którą trzymam kciuki aby nie dała się za szybko wypchnąć zimie).

Tydzień temu na cotygodniowym rodzinnym spacerze robiłem zdjęcia, dziś na nie patrząc nie mogę uwierzyć jak szybko może się zmienić pora roku.




sobota, 17 października 2015

Pierwsze jajko.

Wczoraj był ważny dzień związany z naszą kurzą hodowlą...
Na reszcie się doczekaliśmy, musieliśmy czekać aż pięć dni, odkąd kury są z nami, na pierwsze jajko.
Zaczęliśmy się już niepokoić że to tak długo trwa ale podobno to całkiem normalne, kury muszą się zaaklimatyzować w nowym miejscu i trwa to właśnie ok. tygodnia.




Pierwsze jajko a właściwie to jajeczko bo było strasznie małe zostało złożone w gnieździe co jest o tyle ważne że wszystkie elementy kurnika zostały już przez kury sprawdzone i zaakceptowane :)



Jajko było bardzo małe ale ponieważ jest to pierwszy produkt wyprodukowany w naszej hodowli cieszyliśmy się z niego bardzo i nie zamienilibyśmy go na żadne inne :)




środa, 14 października 2015

Nowi mieszkańcy.

Od kilku dni nasze gospodarstwo ma nowym mieszkańców którzy absorbują naszą całą uwagę.
Do tego stopnia że Beata stwierdziła że wstawi mi fotel do kurnika bo przez pierwsze dwa dni dużo czasu poświęciłem na obserwowanie zachowań naszych gości, musiałem sprawdzić czy wszystko im pasuje i ewentualnie wprowadzać od ręki ulepszenia :) .
Gdy kurnik był już gotowy pojechałem odebrać zamówione kury, tak jak pisałem w poprzednim wpisie są to kury rasy Leghorn.



Odebrałem w sumie 22 kury i koguta. Jak widać na zdjęciach kurki kupiłem w różnym wieku
5 kur dużych wchodzących w okres dorosły (zaczynają znosić jaja) i 17 kur młodych które powinny się zacząć nieść po zimie. Ponieważ jesteśmy nowicjuszami w hodowli kur postanowiliśmy wszystko rozciągnąć w czasie aby dać sobie czas na naukę (do wiosny mamy czas zanim się nie zaczną wszystkie nieść).

poniedziałek, 5 października 2015

Pomysł na gospodarstwo.




Ponieważ postanowiliśmy z Beatą zostać "wieśniakami" pojawiła się potrzeba wymyślenia jak zagospodarować 1ha ziemi przy naszym domu. 1ha to niestety dużo za mało aby hodować jakieś duże zwierzęta (np.konie miłość z mojego dzieciństwa) więc pozostało nam skupić się na uprawie jakiś roślin albo na hodowli małych zwierząt. Wybór padł na kury, ponieważ są to jedyne zwierzęta z którymi mieliśmy do tej pory doczynienia i same postanowiły zwiększać swój stan ilościowy (kura w ukryciu wysiedziała 6 jajek).
Postanowiliśmy znacząco zwiększyć stan posiadania kur niosek ale w kilku etapach (rozłożyć to w czasie) aby sprawdzić czy to dobry pomysł i czy uda nam się znaleźć chętnych  na ekologiczne jaja z wolnego wybiegu. Zdarzało się że ktoś ze znajomych którzy dowiadywali się ze mamy kury pytał o jajka ale ponieważ jaja wystarczały tylko na własne potrzeby nie podejmowaliśmy tematu, mam nadzieje że to będą nasi pierwsi klienci.

Postanowiliśmy nasz plan realizować profesjonalnie, zaczęliśmy więc od zakupu publikacji naukowej na temat kur za 10zł stałem się posiadaczem książki z 1950 roku pod tytułem "Chów kur".




Prawdę powiedziawszy trafiłem na nią przypadkiem i kupiłem głównie ze względu na cenę, ale to nie zmienia faktu że to było bardzo dobrze wydane 10zł. Po przeczytaniu pierwszych stron zorientowałem się ze my nic o chowie kur nie wiemy :) ale w książce było wszystko o czym powinniśmy wiedzieć w przystępnej formie (jak coś mnie szczególnie zainteresowało to doczytałem w internecie).

wtorek, 29 września 2015

Inwentarz.

Dziś będzie krótki wpis o zwierzętach które razem z nami zamieszkują nasze gospodarstwo.
Wpis będzie krótki bo zwierząt jest mało,tak jak pisałem w poprzednich wpisach do tej pory skupialiśmy się na remoncie i przystosowaniu domu aby się w nim wygodnie mieszkało, o gospodarstwie nie mieliśmy czasu myśleć.
Plany jakiegokolwiek wykorzystania 1ha  pod uprawę lub hodowle pojawiły się dopiero w tym roku, min dlatego powstał ten blog aby udokumentować starania dwójki mieszczuchów próbujących przywrócić życie opuszczonemu od dawna gospodarstwu.

Przegląd zwierząt zacznę od Kici bo już pojawiła się na zdjęciach na blogu.
Znalazłem ją na stacji kolejowej trzy miesiące temu, była taka malutka że myśleliśmy że jest za młoda aby przeżyć bez mamy ale nasze obawy na szczęście się nie potwierdziły.
Kiciusia jest kotem domowo podwórkowym, prawie całe dnie lubi spędzać na zewnątrz (ciekawe czy zmieni się to w zimie) z przerwami na jedzenie i wylegiwanie się na naszym łóżku w sypialni. Na noc zawsze wraca do domu, gdy kiedyś zapomnieliśmy ją wpuścić wieczorem do domu była obrażona przez cały następny dzień.

sobota, 19 września 2015

Trudne początki.


Powszechnie wiadomo początki są najtrudniejsze a później jest już tylko trudniej :)
Do naszego zdewastowanego gospodarstwa wprowadziliśmy się we wrześniu i od razu zabraliśmy się za doprowadzanie domu do względnego ładu. Ponieważ od sześciu lat nikt tam nie mieszkał roboty było ponad miarę a czasu do zimy niewiele.
Musieliśmy się zmierzyć np. z przeciekającym dachem, nieszczelnymi oknami i rozsadzonymi przez mróz grzejnikami. Wszystkie sprzęty AGD i RTF można było co najwyżej na złom wywieść, zdecydowaliśmy się zostawić tylko kuchnie gazową bo jako jedyna "działała" (na kupno wszystkich sprzętów nie wystarczyło pieniędzy) ale wymieniliśmy ją najszybciej jak się dało bo jej użytkowanie groziło katastrofą.
Gdy uporaliśmy się ze sprzątaniem rzeczy po Beaty dziadkach i bałaganu i zniszczeń powstałych prze sześć lat odświeżyliśmy wszystkie pomieszczenia które zamierzaliśmy na początku używać za pomocą białej farby (bo jest najtańsza) do pomalowania kuchni i pokoju użyliśmy farbki/pigmentu który dolewa się do białej farby aby nadać jej kolor.
Do umeblowania mieszkania użyliśmy część mebli które zostały po dziadkach, część ja przywiozłem, część Beata. Efekt końcowy był "oryginalny", styl czysto paczworkowy :)

Przygotowanie do pierwszej zimy.

Przy pierwszych oględzinach zauważyłem że do zimy trzeba będzie się solidnie przygotować, samo kupno opału i nacięcia drzewa nie wystarczy.
Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to popękane grzejniki i okna w bardzo złym stanie.
Grzejniki do wymiany były trzy, jeden żeliwny grzejnik udało mi się "skombinować" a dwa stalowe płytowe musiałem kupić. Okna były w fatalnym stanie ale na wymianę nie mogliśmy sobie pozwolić więc za pomocą ogromnej ilości uszczelek, silikonu i pianki montażowej zacząłem je łatać. Efekt wizualny pozostawiał wiele do życzenia ale przynajmniej nie wiało. W dwóch pokojach zlikwidowałem po jednym oknie (w każdym pokoju były po dwa okna, obecnie tylko w salonie) jedno okno wychodziło na północ, drugie na zachód więc i światła przez nie za dużo nie wpadało a pokoje były nie ustawne.
Przy naprawie dachu (w kilku miejscach przeciekał :P ) zauważyłem bardzo poważny problem, strop nad mieszkaniem był niczym nieocieplony, a na poddaszu panowała w przybliżeniu temperatura zewnętrzna.

wtorek, 8 września 2015

Początek, czyli o czym będzie ten blog.




Blog ten będzie o mojej drodze do bycia wolnym.
Pojęcie wolności ewoluowało u mnie przez ostatnie kilka lat od czasu kiedy przestał mi się podobać tradycyjny model życia. Ale definicja która pasowała by do wszystkich tych lat to że wolność to brak przymusu, możliwość dokonywania wyborów. Jeżeli chcę pracować to pracuje, mogę sobie wybrać prace ciekawszą i w lepszych warunkach ale gorzej płatną, mam ochotę jechać jechać na miesiąc do Hiszpanii to jadę. Zycie zgodnie z naturą, żaden problem!
Przez cały okres gdy zacząłem marzyć o wolności wiedziałem, że  bycie wolnym to swobodne dokonywanie najważniejszych wyborów życiowych.
W pierwszym etapie (jeszcze na studiach) chciałem jak najszybciej znaleźć dobrze płatną prace najlepiej na etacie byłem przekonany że to da mi wolność. Miałem wtedy wtłoczony do głowie tradycyjny model życia,
-skończ studia, znajdź dobrze płatną prace na etacie bo to daje stabilizacje, kup dobry samochód na kredyt  ożeń się, kup dom/mieszkanie na kredyt, pracuj aż do emerytury aby wszystko spłacić i w końcu zacznij na prawdę żyć na emeryturze...    Naprawdę wierzyłem że taki model życia może dać szczęście.
Prace dobrą znalazłem jako asystent projektanta instalacji wewnętrznych w budynkach (woda, ścieki, centralne ogrzewanie, deszczówka, gaz itd.) zacząłem zarabiać ogromne jak dla studenta pieniądze (2000zł netto :P ) i zacząłem je szybko wydawać głównie na gadżety i przyjemności. Dalej było prosto im więcej zarabiałem tym więcej wydawałem, typowy wyścig szczurów. Na szczęście szybko zdałem sobie sprawę że takie życie nie daje mi szczęścia i czułem że brakuje mi wolności (byłem uwiązany do pracy).
W między czasie trafiłem na książkę Roberta Kiyosakiego "Bogaty ojciec, biedny ojciec"  i zafascynowałem się tematem wolności finansowej, zacząłem pochłaniać publikacje na ten temat w ogromnych ilościach i uznałem że to jest styl życia dla mnie. Ograniczyłem wydatki niemal do zera, bardzo szybko udało mi się odkładać ponad połowę pensji, kolejnym krokiem była nauka inwestowania która trwała bardzo długo i kosztowała mnie sporo nerwów i jeszcze więcej pieniędzy (po początkowych sukcesach zacząłem tracić a straty były spektakularne) na szczęście przyszło opamiętanie, życie udowodniło mi w sposób nie pozostawiający żadnych złudzeń, że ogromne zyski z inwestycji to tylko mrzonki dla naiwnych.
Ale przecież istnieją inwestorzy którzy zarabiają na swoje życie,  po przeczytaniu kilku poważnych książek napisanych przez poważnych inwestorów (np "Inwestowanie w jednej lekcji" prof. Marka Skousena), lub o poważnych inwestorach (Benjamin Graham "Inteligentny inwestor") zrozumiałem że myliłem inwestowanie ze spekulacją. Spróbowałem jeszcze raz i mimo że zyski nie są tak spektakularne jak w moich mrzonkach to udaje mi się pobić zyski lokat bankowych kilkukrotnie.
W tym momencie poczułem jak piękna może być wolność (jeszcze jej nie osiągnąłem ale przedsmak jest kapitalny) poczucie że mam oszczędności powoduje że nie stresuje się utratą pracy a dodatkowe zyski z inwestycji pozwoliły mi zmniejszyć etat do 4/5 (pracuje 4 dni w tygodniu) i od dwóch lat brać w wakacje miesięczny bezpłatny urlop.
Nadal zamierzam inwestować wolne środki, chociaż ostatnio (zgodnie z sugestią z książki prof. Marka Skousena) przesuwam swoje zainteresowania z giełdy na realny biznes, rok temu za znaczną część oszczędności kupiłem udziały w spółce deweloperskiej. W ten sposób mam zamiar inwestować większą część nadwyżek.
Ale bynajmniej nie o inwestycjach będzie ten blog, inwestowanie jest tylko sposobem na przybliżenie celu jakim jest wolność.
Wolność finansowa jest bardzo ważna bo o ile spokojniej można żyć, wiedząc, że nie jesteśmy już uzależnieni od wynagrodzenia za wykonywaną prace, od humoru szefa, dlatego nadal będę dążył aby ją osiągnąć. Ale wolność finansowa to nie wszystko...